wtorek, 23 sierpnia 2016

"Z pamiętnika Edzio - pedzia" - Parodia "Zmierzchu" By: Stefan Brzęczyszczykiewicz i Prostaczek cz.2




Drogi Pamiętniczku!


         Wybacz, że tak długo nic nie pisałem, ale miałem wiele spraw do załatwienia (znowu ciskali we mnie czosnkiem).
         Wracając jednak do tematu naszej rozmowy sprzed ostatniego wpisu... ostatnio (zawsze) mam problem ze snem. Choć bardzo bym chciał, nie mogę sobie pozwolić na odrobinę snu, gdyż pomimo nieprzemakalnych pampersach, jakie noszę w dzień jak i w nocy, gdyż - jak już wcześniej wspomniałem; noszę w majtkach kostki lodu, które podczas snu przesuwają się, zgniatają, topnieją, a następnie ich pozostałości (czyli sama woda) wypływają na zewnątrz (wówczas musiałem się tłumaczyć przed Srellą, iż mam problemy ze wstrzymaniem moczu).
          Jakby tego było mało, mój idealnie wyczesany fryz uległ odczesaniu, a z mojej MĄSKIEJ* skóry starła się pielęgnowana balsamem i mąką moja wyczepista bladość.
          Dlatego też piję dużo kawy, jednak nic mi to nie daje, więc gdy dostaję ataku złości, bronię się mówiąc, iż brakuje mi krwi. Także ludzie wtedy myślą, że wybieram się napolowanie, podczas gdy tak naprawdę schodzę do piwnicy zagrzewać się w awaryjnym łóżku, gdzie odsypiam. Daremne to jest posunięcie, gdyż nie zasypiam z prostego powodu - boję się ciemności.
          Ponieważ moje ciemne soczewki są tak ciemne, że ledwo co widzę, poświęcam drugą połowę nocy na poszukiwanie świeczki, które zwykle kończą się na tym, że proszę o pomoc mojego wiernego i lojalnego pomocnika - Krzywołapa.
          No cóż... pokochałbym go jak własnego, domowego psa, gdyby nie te poniższe powody:





- Jest wilkołakiem i niedorozwiniętym na umyśle, upośledzonym psychicznie chłopakiem.
- Gdy ukazuje się pod postacią wilka, to:

A) Jszczy na moje cud markowe spodnie.

B) Gryzie wściekle w moje intymne miejsce.

C) Zamiast prowadzić mnie do świeczki, prowadzi prosto pod tory, lub pod auta.

             Pomimo tych wszystkich niemiłych i upokarzających wspomnień, wciąż ufam mu w 100% i daję się pójść w maliny, nie zdając sobie z tego sprawy.
             Kocham mojego Krzywołapka (łzy wzruszenia). Wierzę, że on mnie także (wizja wilka wgryzającego się w zlodowaconego lodem ptaszka). Piękne wspomnienia...

              

Twój oddany do beznadziejności - Edzio - pedzio. 
XOXO



              P.S.
              Jedynym, niewielkim plusem jest to, że gdy Krzywołap zanurza swoje kły w mojego skarba, ból łagodzi mi lód.


*"Mąska" bo "mąka".



           
                Pewnego dnia (za czasów, kiedy Prostaczek pracował jeszcze jako przedszkolanka), parszywe bachory targały go za uszy i kończyny, które w skutku czego oddzieliły się od reszty pluszowego ciała. Prostaczek oczywiście przeszedł operację, która niestety nie należała do najtańszych (oczywiście ani przedszkolanki, ani rodzice bachorów nie chcieli zapłacić odszkodowania, a o adwokacie mogliśmy sobie tylko pomarzyć). Także wróciliśmy do punktu wyjścia i znowu jesteśmy na minusie. Po użyciu czasu teraźniejszego, możecie wywnioskować, że do teraz jesteśmy w kropce i ledwo stać nas na chleb. Oczywiście szefowa Krystyny znowu okazała swoje dobre serce i zapewniła nas, że będzie nas utrzymywała do czasu, aż w końcu wyjdziemy z długów... oczywiście, jeśli Krystyna każdego dnia będzie brała nic niepłatne nadgodziny.
                 Z wielką niechęcią, Krystyna poświęciła się dla naszego dobra i przyjęła ofertę. Od tamtej pory Krystyna wraca wycieńczona i mocno zdenerwowana, a żadna pizza już ją nie uspokaja. 
                 Tak więc, gdy nadchodzi niemal północ, słyszymy głośne dyszenie i dźwięki, które brzmiały, jakby ktoś spadał ze schodów. Oczywiście, bojąc się, iż to jakiś podejrzany typ (lub duch), zamykamy drzwi na klucz i czekamy, aż sobie pójdzie. Po jakimś czasie słyszymy, jak ktoś zderza się z drzwiami naszego mieszkania i upada głośno na podłogę. Wtedy, gdy otwieramy drzwi, Krystyna rzuca się na nas i targa za szmaty (w przypadku Prostaczka - grozi wyłupieniem jego guzikowych oczu) sapiąc, krzycząc, plując przy tym we wszystkie strony. 
                  Gdy już jej przechodzi, rusza w stronę swojego pokoju. Jednak nim zdąży nawet przekroczyć jego próg, upada na drewnianą podłogę i zasypia. I tak każdej nocy...



Z pozdrowieniami, Stefan Brzęczyszczykiewicz i Prostaczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz