poniedziałek, 27 czerwca 2016

Boku no Pico - czyli jak zniszczyć sobie psychikę w kilka sekund (Recenzja)


- Nie rób tego! - mówili
- Chyba szatan cię opętał!
A mimo to...


                                                                                                ***


    To już czwarty post, a ja wciąż się nie przedstawiłam. Och, ja niewychowana, gdzie moje maniery? Krystyna jestem. Ale mówcie na mnie Kundzia - Pundzia, MUAAA!~ <3
    Ale wracając do dzisiejszego dnia! Wspólnie, z całą naszą ekipą - Stefanem i sztywnego w kościach pluszowym miśkiem; Prostaczkiem, robiliśmy burzę mózgów. Co pójdzie na następny ogień?
    Mając pomysłów z tysiąc, nie mogliśmy wybrać konkretnego tytułu. Każdy z nas napisał coś na jednej karteczce, a potem wrzuciliśmy do jednego zerdzewiałego kubka (który tak swoją drogą; wczoraj Prostaczek zapieprzył bezdomnemu wraz z darowizną), a potem jeden z nas (ja) wyciągnął karteczkę. Tak się złożyło, że znalazł się taki śmieszek, który napisał na tej kartce "Boku no Pico".
"Ha ha ha"... zabawne Krystyno, nie wyszedł ci "żart", pomyślałam zaraz po wylosowaniu karteczki. Na samym wspomnieniu o tym, że przed losowaniem zagraliśmy w trójkę "kamień, papier i nożyce" poczułam jak ciarki przeszły mi po plecach, gdyż nadeszła moja kolej na recenzję...
   "Nie rób tego!" "Chyba szatan cię opętał!" wrzeszczały głosy w mojej głowie (chyba powinnam zgłosić się do psychiatry...).
    Wzięłam głęboki wdech i załadowałam odcinek...







Czytasz na własną odpowiedzialność!





   "Boku no Pico" - czyli po polsku "Mój/moje Pico".  Pico to o nieznanym wieku dziewczynka... tzn transwestyta (najwyżej obojniak), który pomaga dziadkowi w prowadzeniu baru.      
    Pewnego dnia, w barze pojawia się pewien przystojniak o wzroku pedofila. Dziadek natychmiast namawia ich by się bliżej poznali, gdyż Pico nie ma żadnych przyjaciół (tyle bym dała za takiego wspaniałego dziadka).
    Z początku wszystko wygląda niewinnie. Wspólne spacery, obserwowanie widoczków i wypady na lody... a propo loda. Od niego wszystko się zaczęło. W pewnym momencie lód Pico ląduje na koszulce kolegi (nie wspominając już o tym z jaką intensywnością tego loda pochłaniał). I tu nadszedł moment, w którym przeciągnęłam punkt paska w prawą stronę... aż do końca sceny. I tak jeszcze ze dwa razy, gdyż jeden odcinek zawierał trzy sceny seksu (+ jeszcze jedna, która pojawia się na początku odcinka jako zapowiedź, zaraz po koszmarnym openingu, który; szczerze powiedziawszy - wyobrażałam go sobie gorzej).
    Po drugiej scenie seksu pojawia się drama, gdyż po tym jak Pico pyta pedofila kim on dla niego jest, ten zawahał się na moment. Pico oczywiście zwiał i niczym pokrzywdzona dziewczynka mangi shoujo, symbolicznie ścina sobie włosy. Zapomniałam wspomnieć o dziwacznym fetyszu pedofila, który potem pokazywał się w kolejnych odcinkach z taką różnicą, że ten fetysz obszedł cały świat tego anime. A mianowicie - damskie ciuszki! Kawaii~ Owszem, byłoby to kuszące gdyby nie fakt, że w pewnym momencie w sukience pojawia się namiocik.


                                                                                                       ***




     Zaś następny odcinek trochę zbił mnie z tropu. Pico nagle odrastają włosy, a z uke stał się... seme? A może kimś pomiędzy...? W każdym razie zdziwiło mnie to, że zaraz po wyznaniu miłości facetowi o pedofilskim spojrzeniu, Pico znajduje sobie nowego kochanka - Chico. Tym razem (o dziwo!) jest to zwykły chłopiec niczym nie przypominający dziewczyny, czy pedofila. Tym razem akcja toczy się nie w mieście, ale na wsi; domu Chico i jego starszej siostry, która tak swoją drogą; nie zdaje sobie sprawy, że każdej nocy jest obserwowana przez swojego brata kiedy ona dokonuje na sobie samogwałtu. Gdy Pico odkrywa sekret Chico, tłumaczy mu, iż ten widok sprawia, że czuje się napalony. Mówi to w taki sposób, jakby właśnie tłumaczył niczego nieświadomemu dziecku jak dochodzi do ciąży.
..................
Czułam się jak na zajęciach nauki  wychowania do życia w rodzinie.
Po zakończeniu odcinka, wróciłam do obejrzenia pominiętych wcześniej przeze mnie scen z odcinka pierwszego. Bo jak mogłam zrecenzować anime nie oglądając najważniejszych momentów anime tego gatunku? Tym razem przyglądając się temu uważnie, zwróciłam uwagę na to, iż pierwszy kochanek Pico (pedofil) przed zdjęciem chłopcu spodni nie zdaje sobie sprawy z tego, iż Pico jest chłopcem. Bo kto by się spocił na widok czegoś, co się dziwnie porusza pod materiałem różowych majtek? (DON'T JUDGE ME!) Ale jak na porządnego pedofila przystało, facet nie wybrzydzał i brał co mu dali.
      Ale wróćmy już do odcinka drugiego, w którym nie dzieje się nic godnego uwagi prócz tego, że małe pierdki zakosiły siostrze bieliznę i śliczne ciuchy, które założyli sobie "na chwilę" (siostry nie było w domu), ale oczywiście doszło do tego, czego się spodziewałam... prócz jednego. Owszem, zaczęli się za siebie brać w tych cud ubrankach, ale tym razem wspomagali się zabawkami siostry Chico (ja bym takich pałką zbiła). I oczywiście jak przewidywałam - siostra wróciła wcześniej niż by się tego spodziewali. Choć oni niczego nie zdawali sobie sprawy, ona przez dłuższy czas ich obserwowała, przy tym robiąc sobie dobrze.


                                                                                                 ***






     Widzicie tą ślicznotkę? Słodka, prawda? Na imię jej Coco, a płci jest męskiej. Taaaak... kolejny, jebany transwestyta... ekhm, znaczy chłopiec.
     Tak jak wcześniej wspomniałam; w trzecim (i ostatnim) odcinku, damskie ubrania noszone przez chłopców jest na porządku dziennym.
    Odcinek trzeci jest najbardziej pokręcony i hardcorowy ze wszystkich. Pojawia się w nim nie tylko Pico, ale też Chico, który jest już jej... jego chłopakiem. Już na samym początku spotykają Coco (bo niby kiedy, skoro na jeden odcinek przypadają trzy - w tym wypadku cztery sceny ostrego seksu?).
    Choć już wcześniej Pico wyrobiła sobie u mnie zdanie męskiej dziwki, to tym razem dziewczyna... chłopiec przekracza wszelkie granice. Zresztą nie onaon jeden. Coco - nowa postać, która wiele namieszała i doprowadziła wiele przypadkowych widzów tego anime do obłędu (w złym znaczeniu tego słowa). Wzbudza w Pico zazdrość najpierw się z nim kochając, na mieście robiąc mu loda, a z wieczora biorąc się za jej-jego chłopaka. 
     Kto się tutaj okazał prawdziwą kurwą? Pico, który w środku nocy chcąc zaspokoić swoją rurę wydechową, idzie do Coco (nie udało mu się obudzić Chico). A gdy we trójkę byli (prawdopodobnie w lunaparku), Coco zostaje oblany wodą (mokra koszulka, widoczne sutki), co wprawiło Pico w podniecenie. Widząc to, korzystając z tego, że Chico był zajęty zabawą automatem, oboje ukryli się gdzieś na uboczu (byli w chuj widoczni), gdzie Coco zaczął obciągać Pico.
     Tak się rozpisałam, że szybko zapomniałam, iż piszę porównanie głupiego zachowania Pico i Coco. Tak więc jeśli chodzi o Coco, najpierw dwa razy z Pico, a następnie z Chico (co przed Pico się już nie ukryło, ale oczywiście bardzo go zraniło), a na końcu ostry trójkącik, który zakończył całą dramę tym jakże pięknym happy end'em.
      Może zapomniałam o tym wspomnieć, ale Chico i Pico z początku wzięli Coco za dziewczynę, dopóki nie udało im się wyłapać oczami, że coś mu zwisa między nogami.


                                                                                            ***




      A teraz, gdy pozwoliłam sobie na niewielkiej ilości komentarze wplecione w recenzję tego anime, powiem co o tym wszystkim myślę. Zacznę od pytania, które zadawałam sobie za każdym razem, gdy było ujęcie na poruszający się tyłek, gdy dana osoba przemawiała, lub w innych przypadkach. Jak to możliwe, że gdy te małe transy mają na sobie damską bieliznę, obcisły kostium kąpielowy, czy inne tego typu stroje, nie widać im genitalii?! I ta scena, w której Pico ujeżdża rower...


     No dobrze, na tym koniec z pobocznymi komentarzami. Teraz przechodząc do ocenienia całego anime...



    To moje pierwsze yaoi jakie w całym swoim życiu obejrzałam... Jak widać po wstawionych wcześniej memach, komiksach (i po powyższym screen'ie), anime te nie cieszy się wielką popularnością, za to często jest polecane osobom, które w życiu nie słyszały o tym tytule. Osobiście jestem uprzedzona do anime gatunku yaoi... właściwie to wręcz omijam takie szerokim łukiem. Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tym tytułem i ostrej krytyce tego anime, zaczęłam się obawiać jak mocne to może być, skoro nie jestem w stanie patrzeć na ZWYKŁE yaoi.
    Nie zwlekając dłużej - spodobało mi się. Dlaczego? Podejrzewam, że to sprawka z pozoru dziewczęco wyglądających postaci, które podczas stosunku, wyglądają jak... no jak lesbijki. Jeszcze nigdy nie wspomniałam o tym na tym blogu, ale zwyczajnie lubuję się w gatunku yuri, choć nie poświęcam temu większej uwagi. 
     Po obejrzeniu Boku no Pico (dla niektórych traumatyczne przeżycie) myślę, że mogłabym się przekonać do yaoi.



Recenzowała: Krystyna


P.S.
(Od Prostaczka)

Do listy drogi mlecznej dopisujemy recenzje książek. Stefan nareszcie nauczył się czytać!~

6 komentarzy: