piątek, 25 sierpnia 2017

Amerykańska Wersja Death Note'a Netflix - Recenzja (By: Krystyna)




   Jak wszystkim wiadomo, 25.08.17 roku, Netflix miał opublikować amerykańską wersję Death Note'a. Po zaznajomieniu się z obstawą ról, w internecie powstała gównoburza, co było niepotrzebne, gdyż film miał zostać oparty na wyobraźni twórcy filmu, a nie na mandze. Tak też postanowiłam obdarzyć ten pomysł tolerancją i dać filmowi szansę.
   Z niecierpliwością oczekiwałam na premierę, co jakiś czas zerkając na zapowiedź, aby przypomnieć sobie datę premiery. "To już dzisiaj?!" pomyślałam podekscytowana i z przygotowanymi przysmakami pod ręką, rozpoczęłam seans.



   Zacznijmy od tego, iż Light - podobnie jak w anime, był wzorowym uczniem z poczuciem sprawiedliwości. Mieszka z ojcem - zwyczajnym policjantem, który jako jedyny utrzymuje jego i płaci za dom, gdyż jego matka została kiedyś zamordowana, rodzeństwa nie miał żadnego.
   Wszystko zaczęło się od tego, jak Light sprzedaje jednemu z uczniów pracę domową, którą wykonał za niego, podziwiając przy tym ćwiczenia cheerleaderek, której jedną z nich jest Miya (amerykańska wersja Misy). Wówczas nagle zawiał mocny wiatr, a z nieba spadł notatnik. Pomińmy szczegóły dotyczące zmiany pogody i przejdźmy do momentu w którym Light oberwał od jednego z delikwentów i stracił przytomność, a obudził się, gdy jedna z nauczycielek znalazła go na ziemi przed szkołą z rozwianymi pracami domowymi, które wykonał dla uczniów z różnych roczników. I tak trafił do kozła, gdzie po raz pierwszy spotkał Ryuka. Byłam całkowicie przygotowana na jego szpetotę, ale nie na to, że za każdym razem kiedy się pojawiał, pojawiały się trzęsienia ziemi, lub wyłączał się prąd. Jednak to nic, w przeciwieństwie do jego charakteru. Jego rozrywkowa natura i poczucie humoru, które sprawiło, że był moim ulubionym bohaterem, zamieniło się w chodzące zło, które namawiało do morderstwa i nie miało w sobie ni krzty fajności pierwowzoru Boga Śmierci. Ryuk wyznał, że przez jego niemoralną naturę, nie jeden użytkownik próbował zabić go notatnikiem, jednak bez skutku.
   Ryuk nie był też właścicielem notatnika, ale jedynie jego przekaźnikiem i słuchał się tego, co było zapisane w notatniku, czyli wykonywał zapisane w nim czynności. Użytkownik, który przestanie korzystać z notatnika w ciągu siedmiu dni, przestanie być też jego właścicielem, a Ryuk odbierze notatnik i przekaże go komuś innemu. Czasem nawet namawiał Lighta, aby mu go oddał, skoro nie miał zamiaru zabijać choćby i niewinnych.
   Gdy Miya dowiedziała się o notatniku i jej mocy, zachciała współpracować z Lightem. Dosyć szybko stali się parą, darząc się wzajemnym uczuciem. Wspólnie stworzyli "Boga", którego nazwali "Kirą", aby zmylić Amerykanów, by szukali mordercy nie w Ameryce, a w Japonii, a żeby jeszcze bardziej utwierdzić ich w tym przekonaniu, wpisali do notatnika imiona japońskich kryminalistów, którzy przed śmiercią zapisywali na ścianie "Kira Zbawicielem"(czy jakoś tak). Jednak L szybko zauważył, iż to zwykła ściema, gdyż przedtem miało zdarzenie naprawdę dziwna, nietypowa śmierć, która była opisana tylko w mieście Seattle, a nie na całym świecie. I wtedy po raz pierwszy, L wyszedł do kamer z zakrytą twarzą czekając na ruch ze strony Kiry. Po kilku minutach czekania na śmierć, zauważył, że nie może zostać zamordowany, jeśli Kira nie zna jego twarzy i nazwiska. W filmie nie było mowy o oczach Boga, choć cały czas na to czekałam. Także gdy choć Light poznał twarz L'a, nie miał żadnych szans na zamordowanie go.
   Jednak osobą, której odbiła szajba nie był Light, ale Miya. Chciała bowiem pozbyć się każdej przeszkody. Choćby i ojca Lighta, gdy pod namową L'a wyszedł do kamer. Gdy nie został zamordowany, L był pewien, iż Kirą jest właśnie syn policjanta. Zaś nikt nie podejrzewał, że Miya także maczała w tym swoje palce. Miała w tym udział większy, niż by się wydawało nawet samemu Lightowi. Nasz bohater był praktycznie jedyną osobą, która nie postradała zmysłów. Pomimo miłości łączącej Miyi i Lighta, dziewczyna jednak wybrała notatnik i żeby przekonać chłopaka do oddania go jej, zapisała w nim jego imię i nazwisko w zdaniu, które nie opisuje jego śmierci, a jedynie jego czas. Istniała bowiem jedna reguła (która działała jednorazowo), która mówiła, że można było rozmyślić się i zrezygnować w zamordowaniu danej osoby, ale pod warunkiem, że jej imię było zapisane jako jedyne na kartce, którą trzeba było je wyrwać z notatnika, a następnie spalić. Miya obiecała Lightowi, że jeśli odda jej notatnik, spali tą kartkę, a on przeżyje.
   Cóż... jak na recenzję, ujawniłam zbyt dużo ważnych informacji, jednak powiem, że nie polubiłam tej wersji Ryuka, jak i Misy. Zakończenie było dosyć intrygujące i tajemnicze, bowiem nie było wiadomo jak miała zakończyć się finałowa scena, także można było odebrać wrażenie niedokończonej historii.

   Ta historia jest niemal tak pokręcona, że aż trudna do opisania. Za to dajęwielki plus przy brutalnych scenach, które wypadły bardzo realistycznie. Do doskonałości brakowało jedynie mocniejszej czerwieni u krwi. Zresztą, obejrzyjcie sami (o ile macie Netflixa), lub poczekajcie na stronach pirackich, gdzie być może kiedyś ten film zostanie dodany.



   
   Moja ostateczna ocena: 4 / 10

   Miałam coś jeszcze dopisać, ale zapomniałam, więc sobie odpuszczę i z jakże pokręconym akcentem, zakończę moją pożal się Boże recenzję i się z wami pożegnam, pa pa.


Pisała: Krystyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz