wtorek, 27 czerwca 2017

Exitus Letalis i ambicje Kattlett - Stefan Brzęczyszczykiewicz recenzuje


UWAGA!!!

Jeśli już tu trafiłeś/łaś, proszę o przeczytanie bloga od pierwszego posta. W przeciwnym razie - zawartość bloga może być dla ciebie niezrozumiała.



   Jak widać po tytule, tym razem recenzował będzie nasz małomówny i nieco upośledzony - Stefan Brzęczyszczykiewicz (tym razem, zagraliśmy w ustawioną grę "kamień, papier i nożyce"). Ponieważ całymi dniami nic nie robi, i praktycznie wcale nie udziela się na blogu, wbrew swojej woli, zrecenzuje nam dzisiaj "Exitus Letalis". Biedna chłopaczyna - chciał zwiać i zamknąć się w pokoju, ale z Prostaczkiem nie pozwoliliśmy mu na to. Tak swoją drogą, ostatnio mamy mniej na głowach. Jacyś naiwni licealiści przyjechali całą szkołą z Francji aż do Szczebrzeszyna tylko po to, aby podlewać nam ogródek - boki zrywać. Mamy nadzieję, że są w pełni świadomi, iż nie dostaną w zamian złamanego grosza. No dobrze, pora oddać głos Panu Brzęczyszczykiewiczowi, gorące brawa dla tego dżentelmena!


    No więc. Najpierw chciałbym co - nieco opowiedzieć o autorce owego komiksu - Wspólnie z Krystyną i Prostaczkiem uważamy Kattlett za mało utalentowaną i dumną dziewczynkę, która nie potrafi przyjąć do siebie krytyki, za to wręcz uwielbia być chwalona. A kto nie lubi, prawda? Mimo wszystko, nawet jedną krytykę trzeba przyjąć z godnością, a nie unosić głos na czytelnika. 
    Talent rysowniczy wątpliwy, choćby z tego powodu, że gdy zaproszono ją do "Dzień Dobry TVN", zamiast stworzyć równie "profesjonalny" rysunek co w komiksach, narysowała coś, co przypominało bardziej bazgrol jakiegoś małolata, niżeli rysunek naszej "artystki":



    Wiele nastolatek uważa ją za skromną rysowniczkę, jednak gdy podczas programu zaczęła się chwalić ile wydała na swój tablet... nie, nie zmieniły o niej zdania, za to anty fani znaleźli kolejny pretekst, żeby ją nie lubić, zaś dla fanek, potop hejtu na ten temat, według ich racji, spowodowany był zazdrością. 
    Choć komiksy tej dziewczyny nie bardzo do nas przemawiały, z czystej ciekawości, postanowiliśmy zakupić pierwszy tom Exitusa - Prostaczek wybuchnął śmiechem, Krystyna uważnie przyglądała się każdemu rysunkowi, a ja się wczytywałem. Krócej mówiąc - czytaliśmy całą trójką. Już sam początek komiksu naprawdę nam się podobał. Pierwszy w historii, przed którym moglibyśmy uchylić czoła. Niestety - Kattlett była zbyt leniwa, na rysowanie teł. Mogła w tej sprawie poprosić kogoś o pomoc, wolała jednak pójść na łatwiznę i wyszukać jakieś obrazki w internecie, zmienić kolory na czarno - białe i wkleić je w wyznaczone miejsca. Cóż, nawet samochodu nie chciało jej się narysować... No i ten czarny lakier do paznokci u postaci, który całkowicie pozbawiał wszystkim charakteru. 
    Pewnego dnia Krystyna nie wytrzymała i spytała ją na facebooku, dlaczego jej postaci zawsze mają czarne paznokcie. Na to ona -"Bo lubię je tak rysować". Krystynę szlag jasny trafił i zaczęła mówić o tym niemal każdemu. Ku jej uciesze, wszyscy byli tego samego zdania, co my. "Nie jesteśmy sami!" zawołała wtedy wesoło.
    Ale wracając do fabuły... historia opowiada o dziewczynie Eva'ie Monroe - osiemnastolatce, która uwaga - niedawno skończyła studia psychologiczne. Fuck logic. Po prostu geniusz. Nigdzie nie było opisane jak do tego doszło i dlaczego. No nieważne. Zadaniem tej dziewczyny było odkrycie przyczyny nieśmiertelności sześciu chłopaków: psychopaty Micheall, homoseksualisty i denerwująco zboczonego Gabriella (wg Kattlett jego odchyły miały być zabawne), zakochanego Ourella, Davida z rozdwojeniem jaźni (w przedostatnim tomie okazuje się, że osobowości jest trochę więcej), mało rzucającego się w oczy Raffaella i Olivera, który zyskał nieśmiertelność jako dziecko. Wbrew pozorom spośród tej szóstki, zachowuje się najdojrzalej. A przynajmniej takie miał sprawiać wrażenie. Jest jeszcze Maria - ich przyrodnia siostra, która jest uważana za zmarłą. Kilka razy pojawia się w snach Eva'y i objawia się Micheallowi, który traci przy niej kontrolę i zaczyna świrować.
    Historia układała się naprawdę wspaniale i aż wciągała czytelnika, żeby ten prosił o więcej i więcej. Kilka tygodni temu, wyszedł piąty - ostatni tom Exitusa. Nim komiks dotarł pod nasz adres, zdążyliśmy się zapoznać ze zdaniami czytelników. Nie wgłębialiśmy się zbytnio w szczegóły, jednak byliśmy tak tym zainteresowani, że niemal od razu zabraliśmy się do czytania. Ledwo zaczęliśmy, a już pojęliśmy. Zdawało się, że ostatnie rozdziały zostały stworzone głównie po to, żeby "jakoś" dojść do finału. Tak też, bez problemu można by ominąć wszystkie te rozdziały i dojść do 157 - siódmego rozdziału. Przez ten czas nie wydarzy się nic godnego uwagi. Poza tym, że Eva okaże się być kurwą, przez co ktoś umrze, to nie, nic się nie stanie. 
    Wraz z Krystyną obstawiliśmy naprawdę interesujące zakończenie, które mogłoby rozwalić wszystkim mózg. Jednak nic z tego, totalna klapa. W zasadzie, to zakończenie nie było szczególnie zaskakujące, a bardziej rozczarowujące. Tyle w tym mieliśmy racji, że komiks nie miał swojego "happy endu". Jednak, na takie zakończenie też mieliśmy lepszy pomysł. 
    Choć to niewielki szczegół, ucieszył nas on bardzo. Otóż, Kattlett wreszcie odpuściła sobie malowanie paznokci u większości postaci, ograniczając się tylko do kobiet.
    No i w końcu... podziękowania od Kattlett i krótka notka o jej planach na przyszłość:


    W skrócie: Kattlett nauczyła się z godnością przyjmować krytykę. Obecnie jest na studiach związane z jej zainteresowaniami i jak oczekujemy - może czegoś w końcu się nauczy. W przyszłości chce pisać scenariusze, lub, może kiedyś - tworzyć animacje. Krystyna zareagowała na to słowami "Oby nie", po czym przerażona, zamknęła się w pokoju.
    A teraz... Krystyna chciałaby dodać coś od siebie.
    
    E - khem... Nie zajmę dużo czasu, ale chciałabym wyznać, iż jedna z postaci Kattlett - Sif, bardzo mi przypomina Karin z anime "Naruto". To z wyglądu i trochę z charakteru. Czy Stefan wspomniał, że w niektórych scenach ruchy postaci wyglądają komicznie? Albo chociaż o tym, w jaki sposób narysowała nóż? Tak. Te spiczaste "coś", to "nóż":



    Dlaczego jego ręka jest na ostrzu? Dopiero teraz to zauważyłam... No i jeszcze jedno. Za ten tekst nawet polubiłam tego gościa. Przez jego usta przemawia sam Uchiha Sasuke:



    "Jednak nie mogę się bawić z tobą cały czas. Czy kiedykolwiek powiedziałem, że cię kocham? Nie. Psychopata nie kocha. Mimo to, odczułem niezrozumiałe zainteresowanie twoją osobą, Evo Monroe." Wykreślić pierwsze zdanie, oraz jedno ostatnie, i Sasek we własnej osobie! Nie płacz Sakurko, nie warto.




DA FUCK?!
Koniec z dragami...



  
  Z tej strony Krystyna, recenzował Stefan Brzęczyszczykiewicz. 
Mam dzisiaj nocną zmianę w klubie GO GO, także, żegnam się już wami!~

2 komentarze:

  1. Genialna recenzja. W pełni mnie satysfakcjonuje. Obu więcej takich głosów w sprawie komiksow kattlett. Nadal nie zmieniła zbyt wiele w swoim podejściu do tego medium, niestety...
    Może tak recenzja kolejnych "perełek" kotleta?

    OdpowiedzUsuń